Nieoczekiwane zwycięstwo lewicowej partii Nowy Front Ludowy powoduje spadek euro, ponieważ rynki obawiają się szaleńczego szaleństwa wydatków.
W niedzielę euro straciło 0,3% w pierwszych godzinach azjatyckich notowań po zwycięstwie francuskiej partii Nowy Front Ludowy w wyborach do organów legislacyjnych.
Najnowsze prognozy z poniedziałkowego poranka wskazywały, że lewicowa koalicja Nowy Front Ludowy zdobyła 182 z 577 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym.
Tymczasem oczekuje się, że centrowa koalicja urzędującego prezydenta Macrona zyska 168 mandatów. Wynik oznacza upokarzającą porażkę Rajdu, która skłoniła premiera Gabriela Attala do rezygnacji.
Choć rynki ostatnio wzrosły w związku z przekonaniem, że prawicowy Zjednoczenie Narodowe nie uzyska absolutnej większości we Francji, wydaje się, że niepewność na rynku powróci.
Oczekuje się, że po niedzielnym głosowaniu skrajnie prawicowa Partia Zjednoczenia Narodowego zdobędzie zaledwie 143 mandaty, choć inwestorzy mają teraz powody do zmartwień.
„Wygląda na to, że partie antyskrajnie prawicowe otrzymały już znaczne wsparcie” – powiedział agencji Reuters Simon Harvey, szef działu analiz walutowych w Monex Europe.
„Ale z perspektywy rynku nie ma różnicy pod względem wyniku. Będzie prawdziwa próżnia, jeśli chodzi o zdolność legislacyjną Francji”.
Wiadomo, że rynki nienawidzą niepewności, a scena polityczna we Francji jest obecnie daleka od stabilności.
Biorąc pod uwagę perspektywę braku większości w parlamencie i niewystarczającą jasność co do tego, jaki rodzaj koalicji byłby możliwy, prawdopodobna wydaje się jakaś forma rządu mniejszościowego lub „współistnienia” – w którym władza jest dzielona pomiędzy premierem i prezydentem z partii opozycyjnych.
Może to zwiastować impas legislacyjny.
Ponadto lewicowa koalicja Nowy Front Ludowy nie jest znana ze swojej ostrożności fiskalnej.
Na początku lata przywódca Jean-Luc Mélenchon powiedział, że mogą zostać wydane dekrety anulowające proponowaną przez Macrona reformę emerytalną i podwyższające płacę minimalną we Francji.
Grupa chce także wprowadzić 10-procentową podwyżkę wynagrodzeń urzędników państwowych, podnieść o 10% dotacje mieszkaniowe oraz zatrudnić więcej nauczycieli i pracowników służby zdrowia.
Dodatkowe działania oznaczają stopniowe zwiększanie wydatków publicznych o 150 miliardów euro. Partia twierdzi, że zostanie to sfinansowane z wyższych podatków nakładanych na bogatych.
Wiara koalicji w wydatki rządowe niepokoi rynki, szczególnie w świetle obecnej kondycji finansów Francji.
Jednak partia „Rebel France” Mélenchona reprezentuje tylko część – aczkolwiek największą – Narodowego Sojuszu na rzecz Wolności. Czas pokaże, czy koalicja przetrwa teraz, gdy udało jej się zepchnąć Zjednoczenie Narodowe na trzecie miejsce w wyborach. Co więcej, jakakolwiek próba utworzenia rządu mogłaby zmierzać do całkowitego ominięcia partii Powstańcza Francja.
Kraj trafił na pierwsze strony gazet w marcu, kiedy ogłosił dane dotyczące deficytu na 2023 r., a rachunki publiczne wykazały deficyt budżetowy na poziomie 5,5% produkcji gospodarczej.
Oznacza to wzrost w stosunku do 4,8% w roku poprzednim i znacznie powyżej docelowego poziomu rządowego wynoszącego 4,9%.
Rząd Macrona zobowiązał się do ograniczenia deficytu do niecałych 3% produkcji krajowej do 2027 r., co pozwoliłoby zachować zgodność z celami Unii Europejskiej.
Urzędnik Nowego Frontu Ludowego Alexander Oyzel powiedział przed niedzielnym głosowaniem, że jego partia nie zwiększy deficytu. Dodał jednak: „Nie będziemy pracować nad jego zmniejszeniem”.
Handel francuskimi obligacjami i akcjami rozpocznie się w Europie w poniedziałek rano.
Inwestorzy będą uważnie monitorować rozwój sytuacji w Paryżu, aby zobaczyć, jak nowa era polityczna wpłynie na stabilność finansową.
„Internetowy geek. Myśliciel. Praktyk od piwa. Ekspert od bekonu. Muzykoholik. Certyfikowany guru podróży.”