Igor Horkow, szef Domu Ukraińskiego w Przemyślu, stoi w kuchni z uchodźczynią z Kijowa Maią Horelkiną i jej córką.Zdjęcia Anny Liminovich/The Globe and Mail
Cztery miesiące po tym, jak The Globe and Mail po raz pierwszy doniósł o swoim schronie, Paweł Sanokki nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie przetrzymywał ukraińskich uchodźców w biurze swojej firmy przewozowej w Radomnie, w pobliżu granicy z Ukrainą.
„Nie spodziewaliśmy się, że będziemy to robić tak długo”, powiedział pan. Sanocki powiedział w tym tygodniu, siedząc przy małym stoliku przy drzwiach wejściowych swojej rodzinnej firmy, która znajduje się na ruchliwej ulicy w strefie przemysłowej. Miasto.
Pan. Sanokki i jego żona Evelina rozpoczęli rekrutację rodzin uchodźców po tym, jak 24 lutego Rosja najechała Ukrainę, kiedy dziesiątki tysięcy Ukraińców zaczęło uciekać przez granicę w poszukiwaniu bezpieczeństwa. „To było bardzo emocjonalne” – wspomina. „Widzieliśmy ludzi niosących wszystkie swoje rzeczy w jednej torbie”.
Paweł Zanocki i jego żona Evelina Zanocka siedzą przed rodzinną firmą transportową w Radymnie.
Para szybko przekształciła małe biuro nad warsztatem naprawczym w dom dla kilkunastu osób. Włożyli kuchenkę mikrofalową, lodówkę, dziewięć łóżek, pralkę i półki wypełnione jedzeniem. Większość rodzin uchodźców została na dzień lub dwa, a para często pomagała ludziom znaleźć transport do Niemiec, Włoch i poza nią.
Wielu uchodźców, którzy przebywali w schronisku, twierdzi, że pomoc Sanoka uratowała im życie. Rushena Aksamitovskaya spędziła kilka dni w biurze na początku marca z matką i dwójką dzieci. Przyjechali z Kijowa i chcieli jechać do Berlina, gdzie rodzina miała krewnych, ale nie wiedziała, jak zorganizować transport. Pan. Sanoki w ostatniej chwili zabrał ich autobusem do Niemiec.
„Bardzo kochaliśmy go i jego rodzinę w tym krótkim czasie, a Paweł i jego rodzina zobaczyli nas i prawie wybuchnął płaczem, smutny, że wyjeżdżamy. To było bardzo wzruszające” – powiedziała pani Aksamitowskaja w e-mailu.
Pan. Sanocki powiedział, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy zbliżył się do kilkudziesięciu uchodźców i z wieloma pozostaje w stałym kontakcie. Prowadzenie małego schroniska również zmieniło jego spojrzenie na życie.
„Przed wojną nie żyliśmy dobrze” – powiedział. „Po prostu myśleliśmy o pracy, pracy, pracy. Teraz nie obchodzi mnie, że mamy więcej pieniędzy na naszym koncie bankowym” – powiedział. „To zmieniło sposób, w jaki patrzę na życie. Jestem teraz bogatym człowiekiem.”
Szkoły w całej Polsce walczą z napływem ukraińskich uczniów-uchodźców
Ale troska o tak wielu ludzi i ponoszenie wszystkich związanych z tym kosztów zaczęło zbierać swoje żniwo. Ucierpiała firma przewozowa, a dwie córki Sanoków – w wieku 14 i 9 lat – czuły się zaniedbane. Para zamknęła schronisko w marcu, ale pan. Było to możliwe dzięki darowiznom od kilku Kanadyjczyków zidentyfikowanych jako „Brent i George”, którzy czytali o Sanoki w The Globe and Mail. „Gdyby nam nie pomogli, oczywiście bylibyśmy zamknięci” – powiedział.
W maju dostali jeszcze większy impuls, gdy przybyli pracownicy Core Response, amerykańskiej organizacji charytatywnej założonej przez aktora Seana Penna i zaczęli płacić Sanokisowi miesięczne wydatki na życie w wysokości około 83 000 dolarów.
Yana Bilyenkina po lewej, Evelina Sanoka i Maria Fedechko dzielą chwilę w kuchni w akademiku pani Sanoka.
Maria Fedeczko kąpie swojego wnuka Jaroslava Stoyanova w mieszkaniu Pavla Sanoky’ego.
Fundusze pozwoliły parze kontynuować schronienie. Mogli kupić nowe meble, łóżka i sprzęty. Izraelska organizacja charytatywna pomogła także stworzyć plac zabaw dla dzieci na parkingu firmy, a Sanoki wyhodowali niewielką partię roślin, które rutynowo uprawiają rodziny uchodźców.
Tempo zakwaterowania uległo znacznemu spowolnieniu i obecnie polegają oni głównie na przekazach pantoflowych uchodźców szukających tymczasowej pomocy. „Ludzie kogoś znają i łączą się z nami”, Mr. powiedział Sanoki. We wtorek w schronisku przebywało około dziewięciu kobiet i dzieci, a od końca lutego przewinęło się przez niego około 300, panie. Ocena Sanoki.
Schronisko Sanokys jest jednym z nielicznych nadal działających w Radomnie i pobliskim Przemyślu, polskim mieście na granicy z Ukrainą. Chociaż w pierwszych tygodniach wojny Polacy hojnie otworzyli przed Ukraińcami broń i domy, poparcie zaczęło słabnąć.
Gdy wybuchła wojna, Przemyśl miał pół tuzina schronów w szkołach i innych budynkach miejskich. Większość z nich została zamknięta, a największe schronisko w opuszczonym supermarkecie na obrzeżach miasta ma wkrótce zostać zamknięte. W tym miesiącu ma zostać również zamknięty rządowy ośrodek recepcyjny dla uchodźców ukraińskich na dworcu kolejowym w Przemyślu. Oferty bezpłatnego transportu do miast w całej Europie prawie wyschły w lutym i marcu, a wielu nowych uchodźców stara się znaleźć pieniądze na przyjazd.
„Wielu z nich kupuje bilety z powrotem na Ukrainę” – powiedział Maksim Nakonychny, stały wolontariusz na stacji kolejowej. „Gorsze, gdy pojawiają się bez wystarczającej ilości pieniędzy, aby pójść gdziekolwiek lub wrócić do domu”.
Na dworcu kolejowym w Przemyślu w Polsce pojawili się uchodźcy z Ukrainy.
Ponieważ liczba Ukraińców przekraczających polską granicę spadła do około 20 000 dziennie – mniej niż połowa liczby przekraczających granicę na początku marca – uchodźcy wjeżdżający do Polski często pochodzą z rozdartych wojną części Ukrainy. „Teraz historie są bardzo trudne” – powiedział Igor Charkow, który kieruje Domem Ukraińskim w Przemyślu. „Gdy potrzeba jest największa, wsparcie się kończy”.
Dom Ukraiński zarządza jednym z nielicznych nadal działających w mieście schronisk. Ma około 50 łóżek, a niektórzy uchodźcy mieszkają w domu kultury od miesiąca.
Pan. Harkov powiedział, że wolontariusze zajmują się najtrudniejszymi przypadkami, w tym kobietą z zaburzeniem uzależnienia. Wolontariusze musieli udzielić porady 16-letniej dziewczynce, której matka zmarła tydzień po przybyciu do schroniska z Donbasu we wschodniej Ukrainie. Córka „chciała zabrać prochy matki do domu, ale powiedzieliśmy, że to zbyt niebezpieczne” Pan. powiedział Harkov.
W Radymnie p. Sanocki powiedział, że kolejnym rosnącym problemem są pracodawcy wykorzystujący uchodźców. Kilka kobiet mieszkających w schronisku wyjechało niedawno do pracy w fabryce opakowań w innej części Polski – powiedział. Ale planują wrócić do schroniska jeszcze w tym miesiącu, bo pracodawca płacił im mniej niż innym pracownikom i nie dał im umowy. Uchodźcy „więcej pracują i dostają mniej pieniędzy”, powiedział.
Nieustannie stara się znaleźć odpowiednią pracę i zakwaterowanie dla uchodźców, często oferuje możliwość opłacenia czynszu. Jednak zarówno zatrudnienie, jak i mieszkania stają się coraz rzadsze w regionie, a miejscowi coraz bardziej obawiają się rosnącej liczby Ukraińców w społeczności.
Pan. Według Harko na dworzec kolejowy w Przemyślu codziennie przybywa około 2000 uchodźców, ale brakuje wsparcia. „Większość ludzi straciła domy, wszystko. Naprawdę potrzebują pomocy” – powiedział.
Andriy i Olena Sebenko z czteromiesięczną Virą w Przemyślu.
Nasze biuletyny o porannych i wieczornych aktualizacjach są pisane przez redaktorów serwisu Globe i zawierają krótkie podsumowanie najważniejszych nagłówków dnia. Zarejestruj się dziś.
„Irytująco skromny fanatyk telewizyjny. Totalny ekspert od Twittera. Ekstremalny maniak muzyczny. Guru Internetu. Miłośnik mediów społecznościowych”.