Mam nadzieję, że cotygodniowa dawka wymarzonych podróży będzie dobrym lekarstwem, ponieważ z powodu epidemii musimy odłożyć podróże. Oto przypomnienie radości, jaka czeka nas w Europie po drugiej stronie tego kryzysu.
Moje pierwsze wrażenie na temat Crago jest takie, że myślę, że musiało to być bardzo ważne dawno temu. W rzeczywistości była stolicą Polski od XI do XVI wieku. W obrębie jego średniowiecznych murów wędruję po Starym Mieście, otoczonym głównymi rynkami, otoczonym kawiarniami i piękną architekturą.
Ogólnie rzecz biorąc, jest blisko do placu. To tętni od ulicznych muzyków, sprzedawców waty cukrowej i pożądliwej gęsi gołębi. Prywatny koncert daje mi kapela ludowa, ubrana w kolorowe chłopskie stroje. Czując rumieniec – nierzadki w niskich cenach w Polsce – mam tendencję do ich ganiania. Prawdopodobnie zbyt królewski. Ta wspaniała wskazówka daje mi „baner z gwiazdami”.
W ciągu kilku minut od ruchu zespołu słyszę błędne wezwanie. Kiedy zobaczyłem Bucklera na szczycie wysokiego kościoła Mariackiego, nagle przestaje grać, a tłum poniżej jest godny podziwu. Jego mały godzinny występ ma legendę. Podczas najazdu tatarskiego w 1241 r. strażnik zauważył zbliżającego się wroga i wszczął alarm. Zanim skończył, strzała przeszyła mu gardło – dlatego nawet dzisiaj muzyka urywa się, krwawy akompaniament, kawałek po kawałku.
To barwne nawiązanie do długiej historii Krakowa. Gdy władza miasta słabła, pod koniec XVI wieku stolica przeniosła się do bardziej centralnej Warszawy. W XIX wieku Polska została podzielona przez sąsiednie mocarstwa. Warszawa stała się represyjnym satelitą Petersburga, stolicy cesarskiej Rosji, a Kraków przez pewien czas był włączony do prowincji austriackiej. Stosunkowo liberalny klimat Austrii pomógł Krakowowi stać się rajem dla intelektualistów i postępowców – w tym młodego rosyjskiego rewolucjonisty Władimira Lenina.
Kraków omal nie uniknął II wojny światowej. Kiedy jednak dowództwo przejęli komuniści, postanowili wszczepić dobre sowieckie wartości w intelektualną – a więc niezadowalającą – formę Krakowa w postaci ciężkiego przemysłu. Zbudowali dużą hutę stali, Nova Huta, na obrzeżach miasta, które przez dziesięciolecia było zadymione.
Jestem wdzięczny, że Kraków jest teraz znacznie czystszy – i bardziej wolny – niż był przed pokoleniem. Ale jestem wdzięczny, że przetrwała piękna pamiątka z czasów komunizmu: Paul Patti (patrz Melekni). To był mój następny przystanek. Rząd komunistyczny dotował jedzenie w tych restauracjach, aby zapewnić niedrogie jedzenie Polakom z klasy robotniczej. Tradycja ta trwa do dziś, bo kapitalistyczna Polska nadal dotuje jedzenie barowe. Idę do kasy, pokazuję, czego chcę, i kupuję szybkie, obfite i bardzo tanie jedzenie. Zupa to tylko dolar. Z radością dowiaduję się, że dzisiejsze jedzenie z mlecznego menu – choć wciąż tanie – jest bardzo smaczne, mimo twardości i okrucieństwa czasów komunizmu.
Po niezapomnianym obiedzie kontynuuję spacer i kończę na Wzgórzu Wawelskim, które jest uważane za święty teren dla polskiej rodziny królewskiej i wolności. Wchodzę do Katedry Wawalskiej, lasu zabytków, w którym znajdują się groby największych władców kraju i grobowce postaci historycznych. (Kiedy myślę: „To jest jak Opactwo Westminsterskie w Polsce”, jestem dotknięty rasizmem mojej zachodniej orientacji.
Za Battle Mountain w końcu wędruję do historycznej żydowskiej dzielnicy miasta Casimiers. Kiedyś większość Żydów w Europie mieszkała w Polsce. Kraków był ich zapleczem społecznym i politycznym. Wielkie wydarzenia II wojny światowej przecinają się ze zwykłym, codziennym życiem. Biznesmen Oscar Schindler prowadził tu swoją fabrykę i uratował życie ponad tysiącowi żydowskich robotników. Teraz w jego budynku znajduje się doskonałe muzeum, które opowiada historię listy Schindlera i bolesnej epoki okupacji hitlerowskiej.
Podczas gdy większość podróżników odwiedza historyczne muzea i synagogi Kazimierza w ciągu dnia, ja mam przed sobą długą drogę, aby zobaczyć, jak zmienia się okolica po zachodzie słońca. Po zmroku na ulicach ożywa liczba młodych klubowiczów oraz stale zmieniające się, szykowne w stylu bohemy food trucki i restauracje.
Wspominając swój dzień, myślę o 10 milionach Amerykanów, którzy mają swoje korzenie w Polsce. Ci, którzy przyjeżdżają do ojczyzny swoich przodków, powinni już teraz poczuć się jak w domu. Ale dzisiaj zdałem sobie sprawę, że nie trzeba być Polakiem, żeby zakochać się w Krakowie.
Artykuł Ten artykuł jest adaptacją nowej książki Ricka, For the Love of Europe.
Rick Steves (www.ricksteves.com) Pisze europejskie przewodniki, prowadzi audycje podróżnicze w publicznej telewizji i radiu oraz organizuje wycieczki po Europie. Możesz wysłać e-maila do Ricka na adres [email protected] i śledzić jego bloga na Facebooku.
© Kolonista Times Copyright Copyright