Kolombo, Sri Lanka Od ponad tygodnia rutyna na plaży w Pamunugamie w zachodniej prowincji Sri Lanki, 20 kilometrów (12 mil) od stolicy, Kolombo, pozostaje taka sama.
Oficerowie marynarki Sri Lanki przybywają w kombinezonach ochronnych i zaczynają zbierać plastikowe granulki z rybim okiem, które zostały wyrzucone na brzeg po wybuchu pożaru na chemicznym statku towarowym 20 maja.
Władze przygotowują się teraz na możliwość wycieku ropy po tym, jak zarejestrowany w Singapurze MV X-Press Pearl zatonął u zachodniego wybrzeża wyspy, w najgorszej katastrofie ekologicznej spowodowanej przez człowieka.
Zespoły ratownicze próbowały wyciągnąć statek z wód Sri Lanki na rozkaz prezydenta Gotabayi Rajapaksy.
Ale załoga porzuciła misję po tym, jak statek zaczął tonąć w środowe popołudnie. Części statku były widoczne po drugiej stronie wody w czwartek.
Statek towarowy przewoził 1486 kontenerów, w tym 25 ton kwasu azotowego i innych niebezpiecznych chemikaliów.
Niebezpieczne odpady na plażach
Do środy po południu oficerowie marynarki wojennej zebrali i wywieźli setki worków pełnych toksycznych odpadów.
Mały odcinek plaży znajduje się przed domem 44-letniego Antona Chandana.
„Na początku były duże stosy tych małych koralików. Stosy były wyższe niż ja teraz” – powiedział Chandana Al Jazeerze, gdy stał na brzegu, obserwując dym unoszący się ze statku w środę rano.
Tymczasem plastikowe granulki bez końca dryfują na brzeg. Chandana powiedział, że bez względu na to, ile zebrano i zabrano, plaża znów była pokryta bielą.
Urząd Ochrony Środowiska Morskiego Sri Lanki (MEPA) oraz Narodowa Agencja Badań i Rozwoju Zasobów Wodnych (NARA) analizują skutki katastrofy morskiej na wyspie.
Kiedy skontaktowała się z Al Jazeera, eksperci badający wypadek powiedzieli, że jest „za wcześnie, aby wyciągnąć jakiekolwiek wnioski”.
Ale eksperci, tacy jak ekolog morski dr Kamal Ranatunga, twierdzą, że skutki mogą być wieloaspektowe.
Ten statek przewoził niebezpieczne chemikalia. Jego wpływ może być znaczący, ale krótkotrwały. Przeważnie jajka rybne mogły umrzeć na tym obszarze” – powiedział Al Jazeera.
Obawy związane z wyciekiem ropy
Ale Ranatonga powiedział, że obawia się wycieku ropy. Jeśli tak się stanie, powiedział, skutki mogą być długotrwałe i „bardzo trwałe”.
Ostrzegł, że „należy dołożyć maksymalnych starań, aby odzyskać siły po wycieku ropy”.
W oczekiwaniu na katastrofę marynarka wojenna Sri Lanki i inne agencje rządowe, wraz ze strażą przybrzeżną z sąsiednich Indii, podejmują środki ostrożności, w tym wykorzystują boomy naftowe na morzu.
Marynarka Wojenna wysłała dziewięcioosobowy zespół nurków do zbadania stanu zatopionego statku.
Na konferencji prasowej w czwartek kapitan portu, kapitan Nirmal Silva, powiedział, że władze uważają, że większość ropy na pokładzie statku już się spaliła.
Powiedział, że Narodowy Plan Awaryjny Wycieku Ropy (NOSCOP) wraz z MEPA i innymi agencjami są w pogotowiu na wypadek wycieku ropy.
Teraz minęło 36 godzin od zatonięcia łodzi. „Nie widzieliśmy jeszcze wycieku ropy” – powiedział Silva.
Ranatonga powiedział, że katastrofa wpłynie na źródła utrzymania społeczności żyjących na tym obszarze, które zależą od zasobów morskich, zwłaszcza rybaków.
Mieszkańcy, obawiając się skażenia chemicznego, ograniczyli już spożycie ryb.
Według Douglasa Devanandy, Ministra Rybołówstwa i Rozwoju Zasobów Wodnych Sri Lanki, około 12 000 rybaków i 3993 innych jest uzależnionych od handlu rybami w regionie.
Zabroniliśmy polowania na tym obszarze. Planujemy zbadać sprawę przez kolejne 10 dni, zanim zdecydujemy się zakończyć lub kontynuować zakaz. Rząd postanowił przyznać poszkodowanym członkom społeczności premię w wysokości 5000 rupii lankijskich (25 dolarów).
„Nie chcę, żeby było gorzej”.
Dla rybaków, takich jak 36-letni WKS Tharanga z Wattala w Prowincji Zachodniej, tragedia to podwójne rozczarowanie.
W zeszłym roku sprzedaż ryb spadła na całej wyspie po wybuchu COVID-19 na targu rybnym w Peliyagodzie, jednej z głównych lokalizacji rybackich w kraju.
Tharanga, ojciec dwójki dzieci, sprzedawał ryby na targu Bilyagoda. Mówi, że nadal cierpi z powodu niskiego zapotrzebowania na ryby.
„Przychodzę tu codziennie o 2 w nocy, aby sprzedawać ryby. Obniżyliśmy nawet ceny, ale nie ma nabywców. Jeśli to się utrzyma, będzie nam trudno wyżywić nasze rodziny”.
Cason Melinda, 23, inny rybak w okolicy, ma tę samą historię.
Cała moja rodzina jest uzależniona od dochodów, jakie uzyskuję z łowienia ryb. Ale w dzisiejszych czasach nie wolno nam polować. Nie wiem, co się z nami stanie, jeśli to się utrzyma”.
Melinda mówi, że ma nadzieję, że ze statku nie dojdzie do wycieku ropy, ponieważ „jeszcze bardziej przestraszyłby konsumentów”.
Większość mieszkańców w pobliżu wybrzeża obawia się również, że mogą zachorować od oparów płonącego statku.
„Czasami, kiedy pada, czuję zapach palącego się plastiku. 50-letnia Kumari Dissanayaki, matka dwójki dzieci z Pamunogama, powiedziała Al Jazeera. Mówi, że od wielu dni nie kupiła żadnej ryby.
„Jest tak źle, jak jest. Plastik zanieczyszcza tę plażę. Nie chcemy, żeby było gorzej”, mówi Dissanayaki.
„Internetowy geek. Myśliciel. Praktyk od piwa. Ekspert od bekonu. Muzykoholik. Certyfikowany guru podróży.”